niedziela, 29 listopada 2009

Johannesburg #4

Czas wrocic do watku z 18-go listopada, trzeba mi leciec z Jo'burga do Kapsztadu, na poludnie, czyli slonce z lewej rano, slonce w plecy w poludnie. A tu niespodzianka, lece liniami Kulula (popatrz na ogon samolotu). Starcza pamiec przywodzi natychmiast rymowana replike z lat 70-tych "Hula Gula". Pamietam, ze Pan Sulek wybieral sie do Burgundii nie bedac pewnym czy chce tam jechac z Pania Eliza czy sam. Ale kto wspominal o Wyspach Hula Gula? Czy ktos pamieta? Ja nie pamietam.
Ciao,
Zby

sobota, 28 listopada 2009

Odwazny skret w prawo......

Bylem wczoraj w Bratyslawie na spotkaniu z moimi partnerami "biznesowymi". Po tradycyjnych rozmowach o tym, ze nie dajemy im zyc, spedzilismy milo duza czesc nocy na wlasnie otwartym bratyslawskim jarmarku swiatecznym. Bylo bardzo podobnie jak w Krakowie tylko chyba z przewaga grzanego piwa i wina nad wyrobami sztuki bezuzytecznej scyzorykiem w drewnie. Oszczedzalem sie oczywiscie przed dzisiejszym powrotem. Rano trzeba bylo wracac samochodem do Jaworzna, ta sama nudna autostrada do Zyliny, a pozniej do Cieszyna, Bielska, itd. Pogoda byla ladna, obiad u Mamy mogl poczekac i za Zylina junacka beztroska, zew puszczy i chec przygod popchnela mnie na droge na Zwardon i Zywiec. I nie zaluje tej odwaznej decyzji. Jazda przez gorski las, zapach igiel i lisci, mgla, znajome nazwy na drogowskazach: Wegierska Gorka, Korbielow, Jelesnia, sklonily mnie do dalszej nierozwagi. Zamiast grzecznie skrecic z Zywca na Bielsko, pojechalem na Kety. Nie znalem albo nie pamietalem tej drogi i teraz wiem ze czas byl najwyzszy zeby ja odkryc. Przejazd nad brzegami Jeziora Zywieckiego do zapory w Tresnej i pozniej wzdluz Jeziora Miedzybrodzkiego do Porabki w tej mgle z dziurami slonca uzasadnil te sobote. Polecam.
.
Zby





PS: Wcale nie trzeba leciec do Afryki ani na Wyspy Hula Gula zeby zrobic notatke z podrozy. Kazdy moze to zrobic logujac sie w sposob wyjasniony w sekcji "Pomoc" po lewej. A ja wysle przypomnienie hasla kazdemu, kto chce cos napisac i dolacze do posta zdjecia przeslane do mnie e-mailem.

środa, 25 listopada 2009

Johannesburg #3 - olow jest niezdrowy

A propos, olow jest tam bardzo szkodliwy dla zdrowia, szczgolnie w postaci malych kulek lecacych z duza szybkoscia. W Jonnesburgu listonosz zawsze dzwoni dwa razy, dla swojego dobra.
Ciao,
Zby

wtorek, 24 listopada 2009

Johannesburg #2

Podkradniete z Wikipedii:
.
Soweto - zespół gmin miejskich w Republice Południowej Afryki, w prowincji Gauteng, w południowo-zachodniej części Johannesburga. Około 1,7 mln mieszkańców. (2008). Obecnie pełni głównie funkcje mieszkaniowe, głównie dla ludności murzyńskiej. Czwarte największe miasto kraju. Historia Soweto rozpoczęła się w 1904 roku, (wtedy Klipspruit) kiedy to spółka Ernst Oppenheimer zbudowała osiedle pracownicze dla robotników zatrudnionych w tutejszej kopalni. W krótkim czasie potem nastąpił gwałtowny przyrost liczby ludności gdyż apartheidowski rząd w Johannesburgu przeznaczył ten obszar na dzielnicę dla czarnych. W 1963 roku nastąpiło połączenie czterech okolicznych osiedli o podobnym charakterze w jedno miasto Soweto. Soweto jest dzisiaj symbolem walki o zniesienie apartheidu, w tym mieście zamieszkiwali popularni dziś działacze t.j. Nelson Mandela czy Desmond Tutu. Na pamiątkę masakry protestujących dzieci, dokonanej 16 czerwca 1976 przez policję, od 16 czerwca 1991 r. obchodzony jest w tym dniu Międzynarodowy Dzień Dziecka Afrykańskiego. Obecnie miasto boryka się z ogromną falą przestępczości.
.
Zdjecie ponizej nie jest z Soweto. To slumsy w poblizu lotniska OR Tambo, zbyt blisko silnikow odrzutowych, zeby tam budowac prawdziwe domy. Soweto jest normalnym miastem z kinami, centrami handlowymi, dyskotekami, domkami jednorodzinnymi i oczywiscie slumsami. Sa tam miejsca gdzie mozna spacerowac bezpiecznie i miejsca ktorych nie trzeba zwiedzac. Dokladnie jak w Katowicach tylko z wiekszymi kontrastami jesli chodzi o konsekwencje. Niestety nie mam zdjec z normalnego Soweto wiec nieodpowiedzialnie poglebiam to niesprawiedliwe "cliché" wielkiego smietnika. Nastepnym razem sie poprawie i wezme ze soba aparat fotograficzny.
.
Ciao,
Zby

poniedziałek, 23 listopada 2009

Johannesburg #1

Podkradniete z Wikipedii:
.
Od momentu zakończenia apartheidu w Republice Południowej Afryki obowiązuje jedenaście języków urzędowych: język angielski, język afrikaans, isiZulu, Siswati, isiNdebele, Sesotho, pedi, Xitsonga, Setswana, Tshivenda i isiXhosa. RPA obok Indii posiada najwięcej języków urzędowych na świecie. Szacuje się, że około 0,7% czarnej i 59,1% białej populacji posługuje się na co dzień językiem afrikaans. Językiem angielskim, natomiast jako ojczystym posługuje się około 0,5% czarnej i 39,3% białej populacji. Języki z grupy bantu używane przez czarną ludność przedstawiają się następująco: około 2,0% isiNdebele, 22,3% isiXhosa, 30,1% isiZulu, 11,9% pedi, 10,0% Sesotho, 10,3% Setswana, 3,4% Siswati, 2,9% Tshivenda a 5,6% Xitsonga. Jedynie około 0,3% czarnej ludności nie posługuje się na co dzień jednym z jedenastu języków urzędowych. Część (1,1%) białych mieszkańców porozumiewa się w innych językach indoeuropejskich t.j: po portugalsku, niemiecku czy grecku. W dalszym ciągu niektórzy mieszkańcy RPA o pochodzeniu południowoazjatyckim władają na co dzień językiem gudźarati lub tamilskim. Język angielski jest szeroko rozumiany przez mieszkańców i służy do komunikacji pomiędzy różnymi grupami etnicznymi....
.
Wrocilem dzisiaj rano z naszego biura w Poludniowej Afryce, mam duzo opowiastek oraz malo czasu na pisanie na NS (to wszyscy tutaj zrozumieja ;))). Poprzednie wyjazdy w tamta strone ograniczaly sie do biura i hotelu ale tym razem zostalem na sobote, zeby cos zobaczyc. Niewiele oczywiscie mozna zobaczyc w jeden dzien, ale zawsze to co widzialem zostalo w pamieci (przyszlosc tego zapisu jest niepewna) i na kilku fotkach (przyszlosc tego drugiego zapisu ma wieksze szanse przetrwania). Cos tam sprobuje napisac od czasu do czasu i podeprzec zdjeciem.
.
Barman na zdjeciu pracuje w barze na lotnisku w JHB i ma na imie Nadvi (zapisalem na karteczce poniewaz bez tego pewnie bym zapomnial) i mowi jezykiem Sesotho. Ale nie jest emigrantem z Lesotho. Czy ktos moglby sprawdzic gdzies w internecie, ze Nadvi mi nie wciskal kitu i ze na prawde jezykiem Sesotho nie mowi sie tylko w Lesotho ? Dosc geograficznych dywagacji, czas przejsc do konkretow: kufel piwa na lotnisku w Jo'burgu kosztuje 25 randow, czyli okolo dychy czyli tylko troszke wiecej niz w barze na osiedlu Podwale w Jaworznie. A podobno w barze na osiedlu Soweto jest jeszcze tansze, ale nie sprawdzalem tym razem.
.
Ciao, Zby

sobota, 21 listopada 2009

Cieple kraje...

Czesc Renia,
.
Tak na prawde to nie mam duzo czasu na wygrzewanie sie na sloncu, raczej poce sie w koszule na zebraniach. Ale nie bede narzekal, zawsze to przyjemniej pracowac letnia pora niz zimowa. Napisze cos na ten temat i wrzuce jakas fotke na NS jak bedzie chwilka czasu.
.
Zycze cieplej kolderki,
Zby
.
-----Original Message-----
From: Renata Rosa-Chlobowska [mailto:rxxa-chlobxxska@tlen.pl]
Sent: jeudi 19 novembre 2009 18:46
To: Richard Morawiec
Subject: Re[4]: Czas na jakis samodzielny wpis

Hej, hej Zbyszku,
.
Jeśli jesteś w ciepłych krajach i kichasz w sąsiedztwie świniaczka, to zapewne nie jest świńska grypa, bo by się świniaczek-prosiaczek bardzo stropił. Mogę Ci tylko zazdrościć, bo sama też, owszem, kicham, kaszlę i charczę, tylko w cokolwiek podlejszym klimacie. Oj, wygrzałabym się, jak kiedyś o tej porze roku w Sewilli... Teraz jestem bez szans - na ciepełko mogę liczyć najwyżej pod własną kołderką.
.
Serdeczności z miejsca, w którym słoneczko zachodzi zdecydowanie za wcześnie.
R.

Happy Weekend

I znowu minal kolejny tydzien, a na Stronie nic nowego. Czy to Zby mial racje o zimowym spaniu? Czy to ja was postraszylem grypa? Ale mowia ze przez internet sie nie zaraza... No moze ktos sie zlituje i napisze cos, bo glupio tak jak dwa kolejne posty sa od tej samej osoby! Zaczynam rozumiec rozterki Zby jak miesiacami to tylko jego notatki z podrozy animowaly NS. Forza 4M! Kris

niedziela, 15 listopada 2009

Na goraco...

Jak wiecie znajduje sie w centrum "Swinskiej grypy", ale nic to, damy rade ;-))
Szczepic sie czy nie? Oto jest pytanie... Kris

wtorek, 10 listopada 2009

Jestem zmeczona....

Renia,
Napisanie zdania na Stronie: "Jestem zmeczona, pomyslcie o mnie i bedzie mi lepiej" zabierze Ci dzisiaj wieczor 54 sekundy. Ja wlasnie chce taka Strone, zeby ktos mogl sie poskarzyc....., i juz, i nic wiecej.
Z.

-----Original Message-----
From: Renata Rosa-Chłobowska [mailto:rxxxxsa-chloxxxxwska@xxxxxx.pl]
Sent: mardi 10 novembre 2009 21:00
To: Richard Morawiec
Subject: Re: Czas na jakis samodzielny wpis

Zbyszku,

widzę, że mnie mobilizujesz... Jak się odkopię z ostatnio zafundowanego sobie zakręcenia - spróbuję. Na razie nawe na NS nie wchodzę. Mam nadzieję wrócić do rzeczywistości w przyszłym tyg.


Sedeczności
R.
___________________________________________________
> Renia,

> Nazwa uzytkownika: xxxxxxxxx@xxxxxxx.fr
> Haslo: xxxxxxxxxxx

> Wiem, najtrudniejszy jest ten pierwszy raz ;), ale zobaczysz jak
> dobrze sie poczujesz po pierwszej samodzielnej publikacji. Jesli cos
> nie wyjdzie to jestem na linii caly czas i skoryguje jesli dasz znac.

> Pa, pa,
> Z.

6 luty to jest sobota

Nic nie trzeba rezerwowac, utrzymujemy formule "light", jesli zabraknie miejsca w Chrusniaku to przeciez mamy pokoj 21 na drugim pietrze (Bozenka juz sie cieszy). Do "Kochanych Plesniakow" jak Jaco P. albo Jaco L. (daleko mu bedzie), albo Kozowka i kilku innych jakos sie zadzwoni. A jak nikt nie zadzwoni to znaczy ze nie sa "Kochanymi Plesniakami" tylko normalnymi plesniakami przygruntowymi. To brzmi agresywnie, ale mamy juz 50 lat (ok, Beatka jeszcze nie ma) i trzeba skonczyc z tym systemem asystanatu dla osob niepelnosprawnych psychicznie. Do wszystkich bez wzgledu na stopien regresji psychomotorycznej wysle e-mailing miesiac wczesniej i juz, jak mi sie bedzie chcialo i jak sobie przypomne. Bo przeciez wszystko bedzie powiedziane na SN, prawda?
Zby

Spotkanie

Spotkanie 6 lutego o 6.p.m. brzmi niezle. A jaki to dzien, bo nie mam jeszcze kalendarza na 2010 ?

Zaproponowana konwencja '' wstep wolny'' i na swoj rachunek jest absolutnie w porzadku, tylko znajac niektorych Plesniakow klasowych, trzeba ich zmotywowac smsem albo telefonem.
Co sadzicie o tym ?

Moze trzeba zarezerwowac pomieszczenie'' barek'' w Brojanie na ten dzien ?

Kasia

Chrusniak 6-go lutego 2010 bedzie przytulny

Anet przekazala dostojnie i z gracja odpowiedzialnosc za ustalenie daty "piwa" w Chrusniaku na Krisa i mnie, ze niby najdalej mieszkamy. Ale przeciez nie jestesmy najbardziej nieruchawi. Dobra, dobra, bez podtekstow ;))) Kasia natomiast potwierdzila sensownosc lutego w swoim pierwszym w historii NS samodzielnym poscie na blogu, gratulacje szczere i bez nutki kpiny. Wiec zapisalem olowkiem sobote 6-go lutego o 18-tej w Chrusniaku bo od czegos trzeba zaczac.
.
Jak to brzmi w Waszych uszach?
Zby
.
PS: Parking, bar, restauracyjka, apteka (a po co???), miejsce do spania (a po co???), apteka (tym razem po Alka Zeltzer), przychodnia lekarska dla tych slabszych, to wszystko brzmi jak konkretny plan. Najslabszych mozna przerzucic bezposrednio przez murek na cmentarz pechnicki, ale proponuje na razie pominac ten etap, jeszcze nie czas na takie skoki przez murek.

Dzien dobry Wszystkim w tym roku .....

Dzieki Krisowi za informacje o ozywieniu na NS. Faktycznie , poczytalam wczoraj i same interesujace newsy : spotkanie klasowe, Brojan, piwko, czerwone miesko :-)). Fajnie, ze jest inicjatywa uswiecenia naszego pólwiecza. Brojan to fajne miejsce, bo jest nie tylko parking i bar, ale i restauracyjka, i miejsce do spania, i nawet w poblizu apteka i przychodnia lekarska.
.
Jesli okazja do spotkania mialyby byc nasze okragle urodziny, to chyba luty bedzie lepszym miesiacem, bo Beata wtedy dolaczy do '' zaplesnialych'' Jubilatow klasowych.
.
P.S.
Zby, wyjatkowo podoba mi sie to Twoje ostatnie porownanie. Zdecydowanie mnie rozbawilo i poruszylo( moze dlatego, ze lubie ser plesniowy ???? ), a moze to wewnetrzna potrzeba popatrzenia na facjatki klasowe.
.
Od naszego ostatniego spotkania w maju ubieglego roku widuje regularnie Makowki i ostatnio w Warszawie Jacka Luczynskiego, ktory dzielnie zawalczyl z uruchomieniem oswietlenia w mieszkaniu mojej corki w Warszawie.
.
Pozdrawiam

Kasia M-S

poniedziałek, 9 listopada 2009

Nasze spotkanie

Cześć,

Wracając do postu Bożenki z 25 października - ustalmy może wstępnie jakąś datę na "szybkie piwo" w styczniu czy lutym (może być w Brojanie). Najlepiej Zby lub Kris niech zaproponują im pasujący termin. Myślę, że jak podamy konkretny termin to ludzie będą się deklarować, także mam nadzieję Ci, którzy do tej pory z nami się nie spotykali. Czekamy na Was.

Pozdrowienia
Anet

niedziela, 8 listopada 2009

Biuro w Brojanie

Fakt ze Kris bedzie mial blisko z mieszkania mamy do Bozenkowego buira jest niewatpliwie bardzo pozytywny. A ja widze jeszcze inny pozytywny aspekt tej lokalizacji: w piwnicy jest tam bar ;).
Ciao,
Zby

Tak pare spraw na biezaco

Zby, jak jest problem z parkingiem, to najlepiej pojechac taryfa. Ma to swoje dobre strony (nie trzeba sie bac policji wracajac do domu), bo nie mow ze pyszne czerwone miesko nie zostalo uszlachetnione dobrym czerwonym winkiem (mniam, mniam). Znam to z autopsji, aczkolwiek mieszkajac z dala od metropolii mam problem z Taxi (czyt. brak), ale i wiejski policjant jest inny...
Bozenko, nie dramatyzuj, bo jak Cie znam (a chyba my dwoje i Gocha A znamy sie najdluzej z calej paczki) to ten caly "balagan" jest pod calkowita kontrola i najczesciej polega na tym ze dokument lezy na nowym biurku a nie na starym ;-)) Ale fajnie ze zainstalowalas sie w Brojanie bo jak przyjade do mojej mamy to nie znasz dnia ani godziny.
Ja na odmiane nie bede narzekal bo w tym tygodniu tak mnie "zajechali" ze nie mam sily nawet ponarzekac, ale nic to. Pogoda calkiem calkiem, jeszcze resztki slonca sie pokazuja, temperatury jeszcze przyjazne i pada raczej w nocy wiec da sie zyc. A teraz jade do winiarni zrobic zapas na zime tego winka co go znacie bo przy wloskiej sytuacji ze swinska grypa to dobry srodek prewencyjny. Prferuje grzane winko niz atybiotyk czy szczepionke... Pozdrawiam wszystkich (rowniez tych pasywnych)
kris

Trochę codzienności

Zaglądam na NS często, ale dopiero dzisiaj mogę spokojnie coś napisać. Przenoszę się (już od kilku miesięcy) do nowego miejsca pracy - to znaczy wynoszę cały majdan z domu do biura (Hotel BROJAN, II piętro, pokój nr 21 - to na wypadek jagby ktoś z Was miał czas i ochotę mnie odwiedzić, a nie reklama). Nie wyobrażacie sobie ile jedna pracowita osoba może zgromadzić papierów przez kilka lat. A to wszystko trzeba przenieść własnymi rękami, a ciężkie to jak diabli. Jestem na etapie totalnego bałaganu - część dokumentów jeszcze jest w domu; komputery podłączone, ale nie wszytkie programy jeszcze zainstalowane, w każdym co innego; sieć podłączona, ale jeszcze nie wprawiłam się w poruszaniu się po niej. Na każdym kroku okazuje się, że właśnie potrzebny jest w biurze dokument, który jeszcze jest w domu, albo trzeba pracować na programie, który jest na innym komputerze. Mam tylko nadzieję, że uda mi sie to kiedyś ogarnać i zapanować nad tym chaosem.
Nie jestem w tym wszystkim sama. Mam dwie pracownice, które mimo wysiłków też nie są w stanie opanwać tego kataklizmu. Bez nich to dawno bym zginęła, albo dała temu spokój. Ale mimo, że mam z ich strony dużą pomoc, to mam również dodatkowe zajecię. W każdą niedzielę wieczorem układam plan pracy na następny tydzień dla siebie i moich pracownic, a przez kilkanaście lat samotnej pracy odzwyczaiłam się już od tego. Po czym najczęściej jeden telefon w poniedziałkowy ranek przewraca ten misterny plan do góry nogami i cały tydzień pracujemy na wariackich papierach aby zrealizować plan i jeszcze załatwić niezliczoną ilość dodatkowych spraw. A to przecież jeszcze nie sezon, jeszcze nienajgorętszy okres pracy księgowych.
Myślę jednak, że wszystko do końca roku się jakoś unormuje. Z natury jestem pesymistką, ale tym razem tryskam optymizmem, tylko czasem (tak jak dzisiaj) jak się tak nagmatwa na całość to mam dość.
Ale dobrze, że mam się komu poskarżyć. Zabieram się z nową energią to dzieła, a za jakiś czas znowu poopowiadam Wam co u mnie słychać.
.
Pozdrowienia, Bożena

sobota, 7 listopada 2009

Facebook kontra Nasza Strona

Facebook wygrywa :). Zachecam wszystkich do zalozenia konta na Facebook, to chyba jest przyszlosc Naszej Strony, wiecej ludzi, duzy ruch, ciekawe informacje. Pozdrawiam serdecznie i obiecuje ze wpadne tutaj od czasu do czasu, raz na miesiac, moze nawet czesciej. Obiecuje rowniez ze napisze cos co piaty post od innych Stronowiczow.
Ciao,
Zby

czwartek, 5 listopada 2009

Jade na kolacje

Jade dzisiaj wieczorem do kolegi na kolacje, jego zona robi super czerwone miesko. Jedyny problem to ze tam nie ma gdzie zaparkowac samochodu. Mam nadzieje, ze zainteresowala Was ta pasjonujaca wiadomosc ;).
Ciao,
Zby

wtorek, 3 listopada 2009

Slomiany ogien

Nie mialem i nie mam zludzen, ze ta ostatnia fala wiadomosci na Stronie byla krotkotrwalym plomykiem. Czuje "przez skore" ze Renia napisze do mnie maila od czasu do czasu i ja go opublikuje a reszta towarzystwa zasnie na zime. Pisze to z usmiechem, bez zalu i z odrobina naleznej zlosliwosci, jestescie jednak banda leniuchow. Tak, tak, ten zielony meszek na skorze to nie makijaz tylko plesn ;))).
Ciao,
Zby

niedziela, 1 listopada 2009

Bardzo kolorowe swieto

Przyjechalem do domu na 48 godzin z Agata, bylismy w Ogrodziencu odwiedzic Tate a teraz, poznym wieczorem podjechalismy na cmentarz wilkoszynski, (czy ciezkowicki?) zeby zobaczyc kolorowe swiatelka. Agata chciala zrobic zdjecia dla przyjaciol ze swojej ekipy bo we Francji nie pamieta sie tak o zmarlych. Bardzo jej sie to podoba, nie tylko ze wzgledu na kolorowe swiatelka ale rowniez dlatego ze mozna pomyslec o powazniejszych sprawach. Madra panienka, niekiedy :). Nawet znalezlismy Jacka H. i zapalilismy lampke. Ten cmentarz jest piekny w ten wieczor poniewaz jest bardzo duzy i na wzgorzu, i dzieku temu otwiera bardzo szeroka perspektywe.
Pozdrawiam,
Zby