niedziela, 8 listopada 2009

Trochę codzienności

Zaglądam na NS często, ale dopiero dzisiaj mogę spokojnie coś napisać. Przenoszę się (już od kilku miesięcy) do nowego miejsca pracy - to znaczy wynoszę cały majdan z domu do biura (Hotel BROJAN, II piętro, pokój nr 21 - to na wypadek jagby ktoś z Was miał czas i ochotę mnie odwiedzić, a nie reklama). Nie wyobrażacie sobie ile jedna pracowita osoba może zgromadzić papierów przez kilka lat. A to wszystko trzeba przenieść własnymi rękami, a ciężkie to jak diabli. Jestem na etapie totalnego bałaganu - część dokumentów jeszcze jest w domu; komputery podłączone, ale nie wszytkie programy jeszcze zainstalowane, w każdym co innego; sieć podłączona, ale jeszcze nie wprawiłam się w poruszaniu się po niej. Na każdym kroku okazuje się, że właśnie potrzebny jest w biurze dokument, który jeszcze jest w domu, albo trzeba pracować na programie, który jest na innym komputerze. Mam tylko nadzieję, że uda mi sie to kiedyś ogarnać i zapanować nad tym chaosem.
Nie jestem w tym wszystkim sama. Mam dwie pracownice, które mimo wysiłków też nie są w stanie opanwać tego kataklizmu. Bez nich to dawno bym zginęła, albo dała temu spokój. Ale mimo, że mam z ich strony dużą pomoc, to mam również dodatkowe zajecię. W każdą niedzielę wieczorem układam plan pracy na następny tydzień dla siebie i moich pracownic, a przez kilkanaście lat samotnej pracy odzwyczaiłam się już od tego. Po czym najczęściej jeden telefon w poniedziałkowy ranek przewraca ten misterny plan do góry nogami i cały tydzień pracujemy na wariackich papierach aby zrealizować plan i jeszcze załatwić niezliczoną ilość dodatkowych spraw. A to przecież jeszcze nie sezon, jeszcze nienajgorętszy okres pracy księgowych.
Myślę jednak, że wszystko do końca roku się jakoś unormuje. Z natury jestem pesymistką, ale tym razem tryskam optymizmem, tylko czasem (tak jak dzisiaj) jak się tak nagmatwa na całość to mam dość.
Ale dobrze, że mam się komu poskarżyć. Zabieram się z nową energią to dzieła, a za jakiś czas znowu poopowiadam Wam co u mnie słychać.
.
Pozdrowienia, Bożena

Brak komentarzy: