niedziela, 23 maja 2010

Wyjazd do Iranu

Dlugo planowalam i marzylam o tym wyjezdzie. Zainspirowal mnie krotki wyjazd sluzbowy pare lat temu. Obiecalam sobie wowczas, ze na pewno tam wroce. Byly trzy podejscia pod wyjazd i dopiero za trzecim razem zagralo :-))) Moi znajomi ze zdziwieniem przyjeli informacje, ze tam jedziemy. ''Nie boicie sie?'', ''taki zmaskulinizowany kraj'', ''co tam bedziecie robic? ''... to tylko pare cytatow. Nie zawiodlam sie. Kraj piekny. Byly cztery pory roku; wysokie gory ze sniegiem, doliny z palmami daktylowymi, pustynie, kaniony, szyby naftowe... super drogi, dobre hotele i wspaniale zabytki przeszlosci z Persepolis i ''Niesmiertelnymi'', reliefami skalnymi z czasow Dariusza Wielkiego. Bylo nielada przyjemnoscia zasiasc na lwie (raczej foce) sprzed 2500 lat :-)). Duzo ociekajacych przepychem meczetow, graniczacych czasami z kiczem ... A przede wszystki wspanili, uprzejmi, o wysocej kulturze ludzie. Persjanki w przeciwienstwie do Arabek nie zaslaniaja twarzy i te mlode sa naprawde piekne. Po 30 latach od rewolucji zmieniaja sie juz zwyczaje. Dziewczyny pokazuja grzywki, mozna nosic sandaly na golych stopach, dopasowany plaszczyk czy isc z chlopakiem za reke. Ale widac tez konserwe :-(( . Osobne wejscia dla kobiet i mezczyzn; odrebne przedzialy dla plci w autobusach, itd. Jedzenie malo urozmaicone. Najbardziej smakowal mi ich chleb pieczony na kamieniu , no i brakowalo alkoholu. Po 5 dniach udalo sie nam dopiero kupic piwo bezalkoholowe. Ale ta prohibicja wyszla pewnie na zdrowie :))) Goraco polecam taka podroz, zwlaszcza ze sa slady polskosci w Teheranie (cmentarz zolnierzy polskich).

Pozdr.
Kasia

sobota, 22 maja 2010

Plagi ?

...wlasnie, plagi bo wszyscy wkolo ciagle tak mowia...ze wulkan i katastrofa lotnicza, a zaraz potem powodz...no i wysiadasz z tramwaju z dziwnym poczuciem mesjanizmu parujacego od wspolpasazerow....

No wiec nie plagi tylko normalka kochani.
Samoloty spadaja i to tylko rachunek prawdopodobienstwa czy Wy tam bedziecie... inna sprawa to zawartosc spadajacego samolotu (zazwyczaj jest zbiorem losowym)...zazwyczaj.
Co do powodzi, to akurat sporo ostatnio sie tym zajmowalem i tez mi sie wydaje, ze moznaby duzo zrobic zeby ludzie czuli sie bezpieczniej jak leje przez caly tydzien (budowac waly, systemy wczesnego ostrzegania, nowe stacje strazy pozarnej). Jednak to ludzie buduja swoje domy na polderach, to co ze za walami...na polderach buduje tylko ryzykant (Polacy to narod odwazny powiecie...), mozna to roznie interpretowac, albo nazywac...
Wiec zadne plagi...ja tam lubie jak pada deszcz, niebo jest ciekawe i zmienia sie co chwile...
R.

Duze auto i konsekwencje jego rozmiarow

W czasie tej samej, krotkiej samochodowej wycieczki spotkalem dwie bardzo sprawne biznesmanki sprzedajace lokalne rekodzielo. Panie sprzedawaly wisiorki roznych rozmiarow, robione z drutu i kolorowych paciorkow. Ladna, precyzyjna realizacja, na pewno reczna, tego nie da sie zrobic maszynowo w Chinach. Negocjacje byly miedzy 2 a 3 euro sztuka wiec oczywiscie chodzilo o rozmowe a nie o pieniadze i pod koniec cena odpowiadala wartosci towaru. Panie chcialy sprzedac mi caly “kram” ze wszystkimi sloniami i tygrysami, skonczylo sie na kilku malych bibelotkach wchodzacych do mojego bagazu ale rozmowa byla interesujaca i wesola. Jak juz bardzo, bardzo nalegaly, pokazalem im nadjezdzajacy duzy samochod i zasugerowalem ze “duuuuze auto znaczy duuuuuze pieniadze i w konsekwencji caly kram sprzedany”. A panie, “ryczace” afrykanskie 60-ki z blyskiem w oku 20-tolatek mi mowia ze duuuze auto znaczy maaaaaale zizi, a maaaale auto znaczy duuuuuuuze zizi. A druga pyta : “A twoje auto, to jest ktore ?” A ja pokazuje palcem to najmniejsze na parkingu i na swiecie, wynajete Kia Picato. I znowu wybuch smiechu….I te piekne twarze i te piekne zeby…. A propos, wlasnie oddalem duuuuuuuuza sluzbowa BM-ke 5-ke i kupilem maaaaala Mikre. Nie mam juz duzego auta a nic mi nie uroslo. Sprawa wymaga wyjasnienia…..
Zby

czwartek, 20 maja 2010

Zawod - Indianin

Jako poczatkujacy bezrobotny, mam pierwszy pomysl na nowe zajecie : kupie sobie pioropusz, mokasyny, skorzane spodnie szyte z boku rzemykiem, fajke pokoju, tomahawk, pojade do rezerwatu Navajo w Arizonie i bede pozowal do zdjec za 10 dolcow sztuka. Juz nawet rysy twarzy mi sie robia jak u starego Indianina, albo starej Cyganki, do wyboru. Dlaczego zawod pozujacego do zdjec ? Poniewaz duzo nieznajmych ludzi chce robic sobie ze mna zdjecia. Pamietacie ta historie z Rijadu kilka postow ponizej ? Tym razem przechadzalem sie 17 maja po molu w malej miejscowosci Hout Bay kilkanascie kilometrow na poludnie od Kapsztadu (zdaje sobie sprawe ze to brzmi jak kawalek z grafomanskiej powiesci za trzy grosze ale o tym co robilem w tamtych stronach….potem). Olbrzymi przystojny Murzyn kilka metrow przede mna robil wlasnie zdjecie towarzyszacym mu paniom. Widzac mnie poprosil, zebym zrobil mu zdjecie z owymi paniami jego aparatem. Pogawedzilismy chwile, okazalo sie ze jest z Nigerii i zwiedza Cape ze « swoimi kobietami » (nie wyjasnil kontekstu prawnego, ale co kraj to obyczaj). Poprosil rowniez o zdjecie mojej skromnej osoby z jego kobietami. Na pytanie dlaczego wyjasnil ze bedzie dowcipnie jak powie po powrocie ze sprzedal laski facetowi z Jaworzna, gdziekolwiek to jest. Wersja dla mojej zony zostala ustalona ze kupilem dwie laski z Nigerii i ze trzeba przygotowac w domu nowy pokoj. I ze deal jest dobry bo jedna juz jest w ciazy wiec polowa roboty zrobiona. Posmialismy sie jak borsuki, lubie takie spotkania, to dowodzi ze bardzo czesto rozni nas tak niewiele. Faceci sa beznadziejni na calym swiecie.

A dlaczego jestem w Cape Town? Pomyslalem sobie, ze najlepszym sposobem na przyszlosc dla wychodzacego z obiegu, starzejacego sie tak zwanego “specjalisty od wszystkiego” jest powrot do szkoly. Sprawdzilem wstepnie wiele szkol (z warszawskimi wlacznie) ale ExecMBA w Graduate Business School przy University of Cape Town wygrywa w wiekszosci kryteriow. Szczegolnie, ze otwiera wiele drzwi w tym kraju tak potrzebujacym rozglosu w Europie i na calym swiecie, we wszystkich aspektach. Turystyczny i kulturowy sa oczywiste , biznesowy daje pole do dzialania. I mam ogromny sentyment dla tego zaslugujacego na szacunek kawalka swiata. Sprawa nie jest przybita, duzo pozostaje do zrobienia, jakas nieprzystojna finansowo propozycja pracy moze mnie odwiesc od tego pomyslu ale na razie trzymam ten “kap”;)).

czwartek, 13 maja 2010

Coś o sobie i o Tobie‏

From: Renata Rosa-Chłobowska
Sent: Fri 07/05/10 16:38
To: Zby

Zbyszku, po nieznacznych próbach wpisywania się bezpośrednio na forum zamilkłam. Powody trafiły mi się akurat bardzo istotne, chorowałam - ciężko raczej. Wracam do formy, więc się odzywam. Piszesz o zmianie w Twojej sytuacji zawodowej. Chciałabym zawołać - gratulacje! 50 to dobry czas na twórcze zmiany! Chętnie o nich będę czytać na NS, jak wszystko, o czym napisałeś i na bieżąco piszesz. A także o tym, co wpisują systematycznie lub okazjonalnie komentatorzy, piszący i kibice NS. Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że jeśli kogoś na NS nie widać, to nie znaczy, że go nie ma! Byłam wczoraj (6 maja) na jedynym w Krakowie koncercie Basi Trzetrzelewskiej. Bardzo ją lubię, ma znakomity głos o zupełnie niezwykłej barwie i krzepiąco jazzujący repertuar. Ale moje przeżycia były nie tylko artystyczne. Doszły do tego jeszcze uniesienia wynikłe ze wspomnień! Oraz kołyszący słodko serce lokalny patriotyzm! Basia ze sceny mówiła o swoim jaworznickim rodowodzie - to wywołało aplauz na widowni, którą znaczną część stanowili - jak się zorientowałam - krajanie, także z jej klasy i rodziny. A skąd mój szczególny sentyment? Basia była moją drużynową zuchową! Ciekawe, czy odezwą się inne osoby, które były ze mną w tamtej gromadzie zuchowej? Mnie pamięć zawodzi i nie mogę odtworzyć, z kim wtedy, chyba w roku 1967(!!!) lub 68(!), mozoliłam się, by zasłużyć na znaczek zucha...

Przesyłam dużo wiosennych serdeczności.
Renia R-Ch

PS od Zby: Reniu, dzieki za dobre slowo na temat mojego nowego zycia, dam oczywiscie znak. A u Ciebie, czy ze zdrowiem juz wszystko w porzadku ? Nie martw mnie (i nas wszystkich), napisz choc slowko na ten temat. A propos problemow technicznych z publikacja na forum: nie wiem skad one wynikaja i nie poddaje w watpliwosc Twoich prob i dobrych checi, tak to bywa z technika, profesor Juda potwierdzi. Ale taki tekst jak ten powyzej, chociaz przeslany po prostu e-mailem, ale pelen wspomnien, emocji i tresci, zostanie opublikowany zawsze bo to tworzy Nasza Strone. Zdjecia bez historii - niet. Historia bez zdjec - super. Historia ze zdjeciami - top, top, top. Amen. A z cienszej rurki, kiedy jedziemy na piwo do Jury? Pytanie jest do calej ekipy...

poniedziałek, 3 maja 2010

I co dalej, maturzysto ?

Za zgoda obu stron rozstalem sie z moja ..... firma :). Po 17-tu latach. Trzeba mi teraz wprowadzac w zycie te wszystkie ambitne plany, ktore snulem jak juz mialem mojej firmy czasami zupelnie powyzej uszu. Mam zawrot glowy od nadmiaru wolnosci. Bede Was informowal na biezaco, nawet jesli nikogo to nie obchodzi.
Ciao,
Zby