poniedziałek, 1 października 2007

Spotkanie w Italii

Chyba nam sie udalo i to spotkanie! Jako gospodarz nie chce piac hymnow pochwalnych, bo byloby to conajmniej nie na miejscu, ale moge zamiescic krotka notke. Mielismy zaczac to spotkanie w tradycyjnej wloskiej pizerii. Poszlismy tam tydzien wczesniej z malzonka aby zweryfikowac jakosc i uznzlismy ze jest OK. W piatkowy wieczor wybralismy sie wiec na pewniaka, a tu niespodzianka... Wlasciciel dzien wczesniej wywalil pizzaiola z pracy i w pizzeri nie bylo pizzy. Lajtowo. Podjechalismy wiec do innej restauracyjki gdzie nas nakarmiono i napojono. Kasia przezyla tylko chwile grozy, bo gdy zawracalem na parkingu nad stromym brzegiem jeziora, ona to jezioro nagle zobaczyla i troche sobie krzyknela... Nastepnego dnia, by utrzymac sie w konwencji naszych spotkan wybralismy sie na wycieczke. Tym razem byly to piekne groty o ktorych obiecal cos napisac Max (to w koncu on jest geologiem) Ja zalacze pare fotek. Na kramach z produktami regionalnymi nabylismy droga zakupu (Max) lokalny produkt o nazwie Trucizna Borgiow, ktory mial duze powodzenie gdyz w cudowny sposob uleczyl efekty dnia poprzedniego. Potem wrocilismy na taras naszego domu na obiadek (oczywiscie makaron, mieska z grilla, salaty i czerwone lokalne wino). Jakas mala trasa panoramiczna, ale juz autem i wieczorem gwozdz programu: kolacja w klubowej restauracji Ligi Morskiej na bazie ryb i owocow morza (frutti di mare). Musze uczciwie przyznac ze kucharz, wiedzac ze bede mial gosci z Polski, stanal na wysokosci zadania i przygotowal pare fajnych potraw... W niedziele pozegnalismy Kasie i Leszka, a Krysia z Maxem dali sie namowic na jeszcze kilka malych wycieczek po okolicznym parku krajobrazowim na brzegu ktorego mieszkam. Chyba wszystkim sie podobalo... A jesli tak to sprawa jest do powtorzenia. Serdecznie zapraszmy!
Kaja i Kris
PS: Kliknij tutaj zeby zobaczyc pare fotek.